
SpaceX poinformował, iż przedstawił NASA „uproszczony” plan powrotu amerykańskich astronautów na Księżyc. Firma Elona Muska zapewnia, iż wyprzedzi Chiny, które planują swoją załogową misję księżycową na 2030 r.
Zrobiło się naprawdę gorąco na linii SpaceX – NASA. Elon Musk, w swoim stylu, publicznie zaatakował p.o. administratora agencji, Seana Duffy’ego, nazywając go „Seanem Głupkiem” (Sean Dummy) i sugerując, iż „osoba odpowiedzialna za amerykański program kosmiczny nie może mieć dwucyfrowego IQ”.
Skąd ta furia? Duffy wcześniej, w wywiadzie dla CNBC, publicznie skrytykował SpaceX za opóźnienia w budowie lądownika księżycowego dla misji Artemis III. Co więcej, zagroził, iż NASA ponownie otworzy kontrakt na konkurencję, wpuszczając do gry m.in. Blue Origin Jeffa Bezosa.
Reakcja SpaceX na groźby NASA była błyskawiczna, choć tym razem bardziej dyplomatyczna niż sam Musk na portalu X. Firma opublikowała oficjalny wpis na blogu, w którym uspokaja, iż ma nowy pomysł.
SpaceX zaproponował NASA „uproszczoną architekturę misji i koncepcję operacji”, która ma zapewnić „szybszy powrót na Księżyc przy jednoczesnej poprawie bezpieczeństwa załogi”. To nic innego jak próba ratowania kontraktu i twarzy po publicznej reprymendzie.
SpaceX vs Blue Origin vs Chiny
NASA nie udaje już, iż wszystko jest w porządku. Agencja oficjalnie potwierdziła, iż „ocenia plany zarówno SpaceX, jak i Blue Origin. NASA zapowiedziała też, iż po analizie propozycji SpaceX i Blue Origin ogłosi zapytanie ofertowe do całego sektora kosmicznego. W praktyce oznacza to, iż do gry mogą wejść inni gracze, a choćby nowi partnerzy z branży zbrojeniowej.
Cała ta nerwowość nie bierze się znikąd. Sean Duffy z NASA jest wyraźnie zirytowany, iż Ameryka może przegrać „drugi wyścig kosmiczny”. A Chiny nie śpią. Pekin jasno komunikuje, iż chce wysłać swoich astronautów na Księżyc do końca tej dekady. Potwierdzono to na konferencji prasowej w tym tygodniu.
Co więcej, Chiny wysyłają właśnie nową załogę na swoją stację kosmiczną Tiangong, stację, którą musieli zbudować sami, bo USA ze względów bezpieczeństwa zablokowały im dostęp do ISS. Stawką nie są już tylko naukowe odkrycia, ale globalny prestiż i, jak to ujął rzecznik NASA, „zagrożenia dla pokoju i przejrzystości na Księżycu”.
SpaceX gasi pożar
SpaceX tłumaczy się na blogu, iż prace nad lądownikiem księżycowym na bazie Starship (HLS) są prowadzone w zawrotnym tempie. Biorąc pod uwagę skalę Starship i przełomy technologiczne, które ma on osiągnąć, SpaceX rozwija się w historycznie szybkim tempie. Starship zapewnia niezrównane możliwości eksploracji Księżyca dzięki swoim rozmiarom i możliwości uzupełniania paliwa w przestrzeni kosmicznej – czytamy we wpisie.
Do tej pory SpaceX wyprodukowało ponad trzydzieści statków kosmicznych Starship i 600 silników rakietowych Raptor, z czasem pracy ponad 226 000 sekund na silniku Raptor 2 i ponad 40 000 sekund na silniku nowej generacji Raptor 3. Odbyło się 11 testów w locie wyłącznie Starship i 11 zintegrowanych testów w locie Starship i Super Heavy. Równocześnie SpaceX zbudowało i przez cały czas buduje nowe obiekty startowe, produkcyjne, integracyjne i testowe Starship w Teksasie, na Florydzie i w Kalifornii – informuje SpaceX.
Firma miała zainwestować w projekt, z własnych funduszy, ponad 30 mld dol. Misja Artemis III ma wylądować na Księżycu w 2028 r.
Czy Musk znów zaskoczy świat?
SpaceX wiele razy udowadniało, iż potrafi robić rzeczy niemożliwe: od pionowych lądowań rakiet po obsługę Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Ale tym razem stawka jest o wiele większa. jeżeli Muskowi uda się rzeczywiście uprościć misję i przyspieszyć lot Artemis III, przejdzie do historii.
Jeśli nie, NASA może odwrócić się w stronę Bezosa, a SpaceX straci nie tylko kontrakt, ale i część reputacji. W kosmosie nie ma miejsca na emocje, ale na Ziemi walka o Księżyc dopiero się rozkręca.

















