Star Overdrive to szybka przygodówka akcji osadzona w otwartym świecie. zwykle nie sięgam po gry wyścigowe, ale ten tytuł skusił mnie obietnicą ciekawej, kosmicznej fabuły. Problem w tym, iż moje oczekiwania okazały się zbyt wygórowane.
Akcja Star Overdrive zaczyna się gdzieś w galaktyce. Lecimy spokojnie statkiem kosmicznym, nie przejmując się kursem — i chyba w ogóle niczym — kiedy nagle odbieramy sygnał ratunkowy. Nasz bohater wydaje się tym niezwykle poruszony. Ewidentnie zna osobę, która nadała wiadomość, jednak nie dane nam jest na tym etapie dowiedzieć się, kim jest tajemnicza nieznajoma.
W ten sposób trafiamy na obcą planetę. Niestety, podczas lądowania rozbijamy się i zostajemy na niej niejako uwięzieni. Naszym celem gwałtownie staje się wydostanie z orbity. Podróżując, odkrywamy kolejne cyfrowe dzienniki misji nieznajomej, która wysłała sygnał SOS. Szkoda tylko, iż nie są one zbyt interesujące i niespecjalnie dodają klimatu.
Gra gwałtownie zaczyna nużyć. Historia, pomimo moich nadziei, jakoś nie porywa. Nasz bohater w ogóle nie ma charakteru i trudno znaleźć w sobie motywację do przemierzania kolejnych lokacji. Otoczenie jest nudne i monotonne, a sterowanie mało intuicyjne. Plusem jest jedynie to, iż łatwo się do niego przyzwyczaić.

Rozgrywka nie jest trudna, ale bywa irytująca. Z jednej strony co chwila pojawiają się te same fragmenty samouczka, z drugiej — gdy naprawdę przydałaby się jakaś wskazówka, żadna się nie pokazuje. Bardzo gwałtownie utknęłam w jednej z pierwszych lokalizacji, bo nie potrafiłam we właściwym momencie wskoczyć na półkę i przez dłuższą chwilę myślałam, iż to po prostu nie jest możliwe.
W miarę postępu fabuły Star Overdrive otrzymujemy kolejne umiejętności, które mają nam pomagać w walce oraz rozwiązywaniu następnych zagadek. jeżeli chodzi o poruszanie się po mapie, to zwykłe bieganie było zdecydowanie za wolne, a jazda na desce — momentami zbyt szybka. W dodatku prędkość, jaką osiągamy na naszym Hoverboardzie, jest ściśle zależna od tego, czy wykonujemy tricki w powietrzu. Momentami miałam wrażenie, iż cały wątek fabularny, walka i zagadki logiczne są tylko dodatkiem do jeżdżenia — a raczej latania — na desce, a nie odwrotnie.
A czym w zasadzie jest Hoverboard? To rodzaj deski, która wyglądem przypomina tę do surfingu, tyle iż surfować możemy co najwyżej po piasku. Na początku gry woda, niestety, jest dla nas zabójcza. Tytuł mocno stawia na wykonywanie wspomnianych sztuczek podczas jazdy. Im więcej tricków, tym większa prędkość — i tym łatwiej stracić kontrolę. Poczułam się, jakbym grała w kiepską podróbkę Tony’ego Hawka.
Nasza deska ma naprawdę spore znaczenie. Na planecie rozsiane są składniki, które musimy zbierać, żeby nieustannie ulepszać ów sprzęt. Opcje są naprawdę rozbudowane i z pewnością znajdą się gracze, dla których będzie to zaleta. Dla mnie jednak konieczność ciągłej optymalizacji Hoverboardu stała się znienawidzonym elementem rozgrywki. W dodatku niespecjalnie widziałam jakąkolwiek różnicę po wprowadzeniu usprawnień.

Walka również nie okazała się skomplikowana — i gwałtownie robi się nużąca. Przez większość czasu mamy do czynienia z tymi samymi przeciwnikami, którzy nie stanowią żadnego wyzwania. Natomiast pokonanie, nazwijmy to, minibossa, jest co najwyżej czasochłonne.
Jeden z największych plusów to pojawiające się co jakiś czas sekwencje wyścigowe. Nie sądziłam, iż to będzie mój ulubiony element, ale tu twórcy mnie zaskoczyli. Podejrzewam jednak, iż polubiłam je głównie dlatego, iż po przegranym wyścigu automatycznie wracaliśmy na start, żeby zacząć od nowa — zamiast cofać się samemu. Pod tym względem czułam się niemal rozpieszczona, mając w pamięci inne tytuły, które tej wspaniałej mechaniki były pozbawione i doprowadzały mnie do szału.
Prawda jest taka, iż Star Overdrive znudziło mnie w ciągu pierwszych minut rozgrywki, a dalej wcale nie było lepiej. Fabuła jest szczątkowa i kompletnie nieciekawa. Mechanika prosta, momentami irytująca, a walki — powtarzalne. Zagadki logiczne zaś wcale nie są skomplikowane. Ich trudność polega głównie na konieczności precyzyjnego działania, niekoniecznie myślenia. Myślę, iż taka gra byłaby świetnym tytułem… ale tak z piętnaście lat temu.
Powyższa recenzja powstała w ramach współpracy z JF Games – Dziękujemy!
Fot. główna: materiały promocyjne