Gdyby istniał konkurs na najbardziej kuriozalną nazwę gry, Super Mario Party Jamboree – Nintendo Switch 2 Edition + Jamboree TV z pewnością zajęłoby czołowe miejsce. Nintendo ponownie serwuje nam tytuł, który na Switchu 2 otrzymuje płatną aktualizację. Oryginalne Super Mario Party Jamboree ukazało się niecały rok temu. Czy nowa odsłona skłoni nas do powrotu na imprezę?
Na wstępie warto wyjaśnić, co dokładnie wchodzi w skład wersji gry na Switcha 2. Dostajemy dostęp do Mario Party Jamboree, czyli dokładnie tej samej gry, która ukazała się wcześniej. Nie będę się o niej rozpisywał – po szczegóły odsyłam do mojej poprzedniej recenzji. Nowością są natomiast Jamboree TV oraz funkcja Game Share, i to właśnie na tych dwóch aspektach skupię się w dzisiejszym tekście.



Jamboree TV: Nowy wymiar interakcji… z kamerą!
Jamboree TV to zupełnie nowy tryb, który obiecuje wykorzystać potencjał nowości oferowanych przez Switcha 2. I tu muszę niestety wylać sporą łyżkę dziegciu. Aby w pełni cieszyć się zabawą w tym trybie, najlepiej zaopatrzyć się w kamerę. Nie musi to być oficjalna kamera od Nintendo, gdyż Switch 2 obsłuży choćby najtańszą kamerę USB. Niemniej jednak zdecydowana większość funkcji w tym trybie, w mniejszym lub większym stopniu, korzysta z dobrodziejstw kamery. Brak jej posiadania oznacza zatem utratę sporego potencjału drzemiącego w tym tytule.
Wspomniałem o kamerze, ponieważ jeżeli już ją mamy, to natychmiast po uruchomieniu trybu Jamboree TV gra poprosi nas o ustawienie parametrów obrazu. Kalibrujemy ekran tak, by wszyscy gracze byli widoczni w oku kamery. Następnie, dzięki specjalnych ikon, każdy z graczy zaznacza, gdzie znajduje się jego twarz. Po poprawnej konfiguracji wszyscy widzimy swoje oblicza na ekranie telewizora. Praktycznie przez cały czas, obok naszej postaci, wyświetla się ikona z naszą twarzą. To wydaje się mało znaczącym detalem, ale w praktyce sprawdza się wyśmienicie. Często skupieni na ekranie nie patrzymy na naszych współtowarzyszy zabawy i nie widzimy ich reakcji. W Jamboree TV wszystko widzimy od razu. Oczywiście, w zabawie online daje to również możliwość obcowania ze znajomymi, a choćby nieznajomymi, jeżeli czujemy się z tym komfortowo.
Wykorzystanie kamery w ten sposób bardzo sobie chwalę, ale jest z tym jeden problem. Gra automatycznie nie śledzi ruchu głowy graczy. jeżeli ktoś się poruszy, oprze inaczej na kanapie, albo po prostu wyjdzie poza wcześniej zaznaczony obszar, jego głowa zniknie. Owszem, jest możliwość ponownej kalibracji, ale szkoda, iż nie dzieje się to automatycznie. Warto też dodać, iż w przypadku korzystania z kamery gra całkowicie blokuje możliwość robienia zrzutów ekranu i nagrań. Z tego powodu w recenzji nie zobaczycie żadnego screena z tych trybów – po prostu nie miałem jak ich zrobić.



Mini-gry z wykorzystaniem nowych technologii
Umieszczenie twarzy graczy wewnątrz gry to nie jedyne zastosowanie kamery w Jamboree TV. Wykorzystamy ją również w kilku mini-grach. Są to proste gry ruchowe, które bardziej przypominają coś z czasów pierwszego EyeToy’a niż zaawansowane śledzenie Kinecta. Niemniej jednak miło było wstać z kanapy i pomachać rękami przed kamerą, niemal jak za starych czasów.
Jak sami widzicie, kamera jest rzeczywiście dość kluczowym elementem doświadczenia w Jamboree TV, więc jej brak odbiera sporo frajdy z zabawy. Nie jest ona jednak jedyną nową funkcją Switcha 2 wykorzystywaną w mini-grach. Swoje mini-gry otrzymał też mikrofon. Są to raczej proste zadania, w których gracze mają za zadanie proste krzyczenie „Go!” albo klaskanie w rytm muzyki. Nic bardzo rozbudowanego, ale warto podkreślić, iż działało to zaskakująco dobrze, choćby kiedy Switcha 2 miałem zadokowanego w szafce pod telewizorem.
Ostatnią sprzętową nowością wykorzystywaną w mini-grach jest tryb myszy. Dla niego przygotowano największą liczbę atrakcji. Mini-gier jest sporo i wszystkie opierają się na podobnych mechanizmach. Będziemy na przykład sortować listy, grać w wirtualnego cymbergaja czy ustawiać domino w rządku. Różnorodność jest spora i widać, iż większość kreatywności zespołu została poświęcona właśnie na ten aspekt zabawy.



Krótsze rozgrywki i nowe tryby gry
W mojej recenzji Mario Party Jamboree narzekałem nieco na fakt, iż trzeba poświęcić sporo czasu w jedną pełną rozgrywkę – przejście całej planszy i rozegranie kilku rund to minimum godzina zabawy. A z czasem bywa różnie. Nintendo wzięło sobie to do serca, bo w nowej wersji zaadresowało ten problem. Po uruchomieniu Jamboree TV możemy wybrać jeden z czterech trybów gry, które w większości są skierowane do szybszych potyczek.
Pierwszy tryb, Bowser Live, to zabawa z wykorzystaniem kamery i mikrofonu. Dwie drużyny po dwóch graczy stają naprzeciwko siebie w dwóch rundach. W każdej rundzie rozgrywają jedną mini-grę. Jedno podejście powinno zająć dosłownie pięć minut, więc jest to świetna opcja na szybką grę.
Drugi tryb, Carnival Coaster, skupia się na zabawie w trybie myszy. Dwóch graczy zasiada do wirtualnej kolejki górskiej. Zadaniem graczy jest celowanie dzięki myszy i strzelanie do przeciwników. To typowy „shooter na torach”. Co jakiś czas zabawa przerywana jest mini-grą, oczywiście również z wykorzystaniem myszy. Tutaj rozgrywka trwa nieco dłużej, ale i tak spokojnie powinniśmy zmieścić się w dwudziestu minutach.
W Jamboree TV możemy też zagrać w tradycyjne Mario Party. Zasady są identyczne jak w podstawowej grze, ale wykorzystywane są nowe mini-gry, a jeżeli mamy kamerę, to obok naszego bohatera widać będzie naszą minę. Sposób, w jaki ta nowość została zintegrowana z grą, jest niesamowity. Gra dynamicznie zmienia umiejscowienie obrazu naszej twarzy, w zależności od tego, co dzieje się na ekranie. Czasem widzimy siebie w małym podglądzie, innym razem, gdy zdobędziemy punkt, nasze oblicze jest powiększone, żeby wszyscy mogli widzieć, jak cieszymy się z wygranej.



Dwa w jednym, czyli… bałagan w interfejsie
I z tym wiąże się chyba największy problem całej tej kolekcji. Mamy tutaj jakby dwie całkowicie osobne wersje tej samej gry. Jedna to Mario Party Jamboree, która jest po prostu klonem wersji z pierwszego Switcha. Nie znajdziemy tam żadnych nowości, nowych mini-gier ani mechanik – to dokładnie ta sama gra. Potem mamy też dostęp do Mario Party Jamboree w ramach Jamboree TV. I ta wersja nie dość, iż wygląda ładniej, to korzysta ze wszystkich wymienionych wcześniej nowości. Nie rozumiem, jaki był sens pakowania dwa razy tego samego. Nintendo totalnie nie przemyślało interfejsu i nie zdziwię się, jeżeli wielu graczy odrzuci ten tytuł, bo zamiast sięgnąć po Mario Party wewnątrz Jamboree TV, uruchomią „normalne” Mario Party i nie zobaczą żadnych nowości. Nie rozumiem tego rozdzielenia.
Na sam koniec jest też tryb dowolny, gdzie możemy z innymi graczami rywalizować tylko w poszczególnych mini-grach. To doskonały sposób na zapoznanie się z zawartością i spokojne poćwiczenie niektórych mini-gier.



Game Share: Potencjał z ograniczeniami
Ostatnią nowością jest opcja Game Share. To świetna funkcja nowego Switcha, ale tylko na papierze. Bo o ile owszem, możemy współdzielić się grą z innym graczem, choćby posiadającym pierwszego Switcha, tak występują tu pewne ograniczenia. Przede wszystkim zagrać możemy jedynie w tradycyjną wersję Mario Party i tylko na jednej mapie. Do tego całość działa tylko i wyłącznie lokalnie, więc sens tej funkcji pozostaje dla mnie zagadką. Skoro i tak jesteśmy razem, to czemu nie zagrać wspólnie na dużym TV? Sens Game Share będzie miało chyba tylko, jeżeli spotkamy się gdzieś poza domem i zechcemy rozegrać partyjkę w Mario Party. Ogólnie zamysł jest w porządku, ale egzekucja jeszcze pozostawia sporo do życzenia.



Podsumowanie: Zabawa z kompromisami
Ostatecznie mam problem z jednoznaczną oceną tej gry. Z jednej strony rzeczywiście otrzymujemy tutaj masę nowych możliwości i pod wieloma względami można by nazwać to definitywnym wydaniem Mario Party Jamboree. Z drugiej strony, aby w pełni cieszyć się doznaniami, musimy zakupić kamerę. I do tego zapłacić za upgrade gry (jeśli posiadamy wariant na pierwszego Switcha), lub w ogóle całość zakupić od podstaw.
Nie da się ukryć, iż tkwi tu potencjał na masę zabawy. jeżeli mamy grupę przyjaciół, z którymi chcemy się bawić, to jest to doskonały pakiet właśnie na wspólne imprezy ze znajomymi. Z drugiej strony, niepotrzebne rozdzielanie tego na kilka osobnych „produkcji” nie sprawia, iż całość jest szczytem przejrzystości interfejsu. Brak spójności niestety powoduje spore zamieszanie.
Kod recenzencki dostarczył ConQuest Entertainment – oficjalny dystrybutor Nintendo w Polsce