Recenzja: Star Wars: Outlaws [Nintendo Switch 2]

5 godzin temu
Zdjęcie: Recenzja: Star Wars: Outlaws [Nintendo Switch 2]


Na początku września na Nintendo Switch 2 trafiło Star Wars: Outlaws. Czy warto sięgnąć po tę grę na nowej platformie?

Początkowe materiały promujące konwersję Star Wars: Outlaws na nową konsolę Nintendo Switch 2 nie napawały niestety optymizmem. Nie ma co owijać w bawełnę – spadki klatek i niezbyt wysokiej jakości tekstury były widoczne choćby w zwiastunie. Niemniej jednak postanowiłem dać szansę temu portowi i sprawdzić osobiście, jak wypada na kolejnej platformie. Zanim przejdę do tego, co jest zawsze najważniejsze w przypadku portów, pozwólcie, iż przybliżę Wam rozgrywkę. Czym tak naprawdę jest Star Wars: Outlaws i jaki gatunek reprezentuje? Odpowiedź poznacie już za chwilę. Zanim ją jednak przedstawię, pozwolę sobie polecić Wam recenzję wersji na PS5. Zabierze Was do niego ten odnośnik.

Założenia rozgrywki

Kiedy moja żona spojrzała przez ramię, to gwałtownie nawiązał się krótki dialog; „O, a to skakanie wygląda jak…” – „Prince of Persia?” – odpowiedziałem. Na co ona: „Nie, jak Asasyn”. Skojarzenia te są jak najbardziej zasadne. To przecież wszystko, tak samo zresztą jak Star Wars: Outlaws, gry Ubisoftu. Mimo zdecydowanie odmiennych realiów, rozgrywka jest bardzo zbliżona do stylu, jaki znamy z największych serii wspomnianego producenta. Przemierzając bardzo odległą galaktykę, sporo czasu poświęcimy na eksplorację. Nasza bohaterka, Kay Vess, jest młodą łotrzycą, która zamierza zdobyć największą sławę i bogactwa na Zewnętrznych Rubieżach. Odwiedzimy więc mnóstwo planet i interesujących miejsc. Znajdziemy w nich chociażby skrzynie i surowce, które przydadzą się do ulepszania naszych sprzętów oraz pojazdów.

W podróży przyda się nam zarówno ścigacz, jak i statek kosmiczny. Możemy dostosować wygląd naszych środków transportu, ale i głównej bohaterki. Wpłyniemy nie tylko na styl wizualny jej blastera, ale i ubioru. Personalizować da się też wygląd kompana Kay, Nixa. Tego sympatycznego stworka możemy również wysyłać, by okradał przeciwników czy przynosił nam znajdźki i bronie, a choćby otwierał przejścia oraz wciskał niedostępne dla nas przełączniki. Rozgrywka łączy skradanie z etapami nastawionymi na walkę wręcz oraz strzelanie. Sztuczna inteligencja przeciwników niestety, delikatnie mówiąc, nie zachwyca i skradanie się nie sprawia na ogół większych trudności. Doceniam natomiast możliwość dostosowania wielu elementów składających się na poziom trudności, czy oczywiście, jak to bywa standardowo u Ubisoftu, zadecydowania o odpowiednim wyświetlaniu kolorów i napisów. Ułatwienia dostępu są bardzo dopracowane, za co należy się spory plus.

Grafika i udźwiękowienie

Bez wątpienia jedną z najważniejszych kwestii związanych z opisywaniem portu jest analiza strony wizualnej i spraw technicznych. Przyznaję, iż bynajmniej nie byłem zachwycony pierwszymi materiałami promującymi Star Wars: Outlaws w wersji na Nintendo Switch 2. Zwiastun wyraźnie nie utrzymywał stabilnych 30 klatek i absolutnie nie zachwycał grafiką. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, iż pełna wersja tego tytułu działa i wygląda naprawdę świetnie na Switchu 2. Nierzadko można zachwycić się wspaniałymi widokami – zwłaszcza kiedy kamera się oddali, a my przyjrzymy się światu z szerszej perspektywy. Warto tu wspomnieć, iż w Star Wars: Outlaws występuje tryb fotograficzny, Nie zdziwię się jeżeli będzie z niego regularnie korzystał niejeden gracz. Opuśćmy jednak tryb fotograficzny i wróćmy do opisu działania gry. Jego próbkę mogliście oglądać na mojej kompilacji kilku filmów.

Nie twierdzę jednocześnie, iż gra utrzymuje stałe 30 klatek na sekundę. Nie, tak absolutnie nie jest. Zdarzają się spadki poniżej tej wartości, aczkolwiek nie do poziomu, który od razu zamieniałby naszą przygodę w pokaz slajdów. Ubisoft po prostu celuje w 30 FPS i przez większość czasu udaje się osiągać ten cel. Moim zdaniem jest to imponujący wynik – zwłaszcza w zestawieniu z tym, jak ta gra się prezentuje – zwłaszcza, iż występuje w niej ray tracing. Warto jeszcze wspomnieć o pewnych kwestiach technicznych w kontekście rozdzielczości. W trybie przenośnym mamy do czynienia z rozdzielczością 540p podbijaną poprzez DLSS do 720p, co jest w moim przekonaniu wystarczające jak na stosunkowo mały ekran. Natomiast po wsunięciu konsoli do stacji otrzymamy rozdzielczość 720p skalowaną aż do 1440p. Świetnie brzmią też odgłosy blastera, czy muzyka. Fani Gwiezdnych Wojen powinni usłyszeć wiele znajomych kompozycji. Podobnie jak docenić styl czcionki i powiadomień

Sterowanie na Nintendo Switch 2

Powoli kończąc recenzję Star WarsL Outlaws w wersji na Nintendo Switch 2, należy napisać jeszcze co nieco o wykorzystaniu funkcji nowej konsoli. Przede wszystkim znajdziemy tu obsługę ekranu dotykowego. Dzięki niemu możemy przede wszystkim poruszać się po menu oraz mapie, czy stukać w ekran, starając się otworzyć zamek wytrychem. Szczególnie podobało mi się korzystanie z ekranu dotykowego do przesuwania tekstu w leksykonie – jest to bardzo wygodne rozwiązanie i doceniam zaimplementowanie obsługi dotyku. Alternatywnie da się oczywiście wciskać standardowe przyciski.

Nie brakuje również sterowania żyroskopowego, jeżeli zdecydujemy się na włączenie go. jeżeli na to postawimy, to będziemy mogli poruszać konsolą lub Joy-Conem 2, aby dokładniej przycelować przed oddaniem strzału. Działa to dobrze, aczkolwiek muszę stwierdzić, iż mimo wszystko ja nie jestem fanem tego rozwiązania i rzadko kiedy jestem z niego korzystam. Niemniej jednak jeżeli Wy je doceniacie, to na pewno ucieszy Was obsługa żyroskopu w Star Wars: Outlaws na Nintendo Switch 2.

Podsumowanie

Star Wars: Outlaws to imponujący port. Na ogół grafika wygląda naprawdę świetnie – czy to w trybie przenośnym, czy z konsolą umieszczoną w stacji dokującej. Występują tu pewne wady, a bateria dość gwałtownie się rozładowuje (w około 1,5 – 2 godziny), niemniej jednak ogólnie z przyjemnością stwierdzam, iż jak najbardziej, z niemałą satysfakcją, da się komfortowo grać na Nintendo Switch 2. W komplecie z podstawową grą dostajecie oba rozszerzenia fabularne i choćby nie trzeba mieć wiele miejsca, by pomieścić tę produkcję. Zajmuje ona bowiem zaledwie 20 gigabajtów. Ja wiem, iż na pewno bardzo chętnie będę wykonywał aktywności poboczne w tym tytule i postaram się odkryć absolutnie wszystko, co ma do zaoferowania. Szczegółową recenzję gry znajdziecie w przytoczonej wcześniej recenzji napisanej przez innego Bartosza. Port na szczęście również nie powinien stanowić powodu do wstydu. Powiem choćby więcej:

No, Ubisoft, ślad przetarty. Teraz czekam na port Assassin’s Creed Shadows. Podejmiecie rękawicę?

Kod recenzencki zapewnił Ubisoft.
Idź do oryginalnego materiału