Recenzja: Kingdom Come: Deliverance II – Komu śmierć malowana i Dziedzictwo kuźni (DLC) [PS5]

3 godzin temu
Zdjęcie: Recenzja: Kingdom Come: Deliverance II – Komu śmierć malowana i Dziedzictwo kuźni (DLC) [PS5]


Niedawno ukazał się drugi dodatek fabularny do Kingdom Come: Deliverance II. Wobec tego przyjrzyjmy się obu jednocześnie. Zapraszam do mojej recenzji Komu śmierć malowana oraz Dziedzictwa kuźni.

Kingdom Come: Deliverance II zadebiutowało na konsolach i komputerach ponad pół roku temu. Tytuł ten dostał ode mnie bardzo wysoką ocenę i nie ukrywam, iż zachwycił mnie. Moje wrażenia i argumenty przedstawiłem w odpowiednim, rozbudowanym, artykule. Zabierze Was do niego ten odnośnik.

Recenzja: Kingdom Come: Deliverance 2 [PS5]

Po kilku miesiącach ukazał się pierwszy dodatek fabularny, Komu śmierć malowana. Był on darmowy dla nabywców Przepustki Sezonowej oraz gry w Złotej Edycji. Niedawno wypuszczono drugi, aczkolwiek nie ostatni (w planach pozostało jeden) dodatek – Dziedzictwo kuźni. Przyjrzyjmy się więc tym DLC i zobaczmy, czy warto się nimi zainteresować. Zapraszam do mojej zbiorczej recenzji dwóch dodatków.

Komu śmierć malowana

Pierwsze rozszerzenie fabularne do Kingdom Come: Deliverance II wprowadza między innymi nową linię fabularną. Wątek ten toczy się wokół tajemniczego artysty, Wojciecha, który ma nieco wspólnych cech z Hamletem. Nie będę oczywiście wdawał się w szczegóły, ale muszę przyznać, iż polubiłem tego bohatera i niejeden dialog z nim wywoływał mój szczery (u)śmiech. Co prawda dodatek ten nie należy do najdłuższych – jego ukończenie zajmuje około 7 godzin – ale mimo tego uważam, iż zdecydowanie należy dać mu szansę. Zwłaszcza, iż nie stanowi on wyłącznie rozwinięcia historii ze świata Henryka ze Skalicy o nowe wątki. Warhorse Studios postanowiło wprowadzić w tym DLC możliwość personalizowania wyglądu naszej tarczy. Bardzo chętnie z tego skorzystałem i mogę teraz z dumą nosić na plecach tarczę przedstawiającą Orzecha starającego się zdobyć rybę.

Z pewnością niejeden z Was znajdzie swój ulubiony wariant wizualny tarczy. Moim zdaniem Kingdom Come: Deliverance II zdecydowanie zyskało na dodaniu tej mechaniki. Doceniam też dość przewrotne, nierzadko zaskakujące zadania. Nie wywracają one bynajmniej rozgrywki w podstawce do góry nogami. Zamiast tego stanowią umiejętne wykorzystanie sprawdzonych mechanik, dzięki czemu DLC staje się de facto integralną częścią podstawki. Na koniec zaznaczę, iż aby rozpocząć dodatek, należy udać się do rejonu Troski. Następnie będziemy podróżować wzdłuż i wszerz po wielu znanych wcześniej obszarach. Nie każdemu może podobać się takie „latanie” tam i z powrotem. Na szczęście dla przeciwników tego rozwiązania przygotowano drugi dodatek, o którym więcej napiszę niżej.

Dziedzictwo kuźni

Pierwszy kontakt z tym DLC miałem już w sierpniu podczas Gamescomu. Napisałem zresztą na ten temat odpowiedni artykuł, do którego zabierze Was ten odnośnik. Nie ukrywam, iż strasznie spodobał mi się ten dodatek na targach, a więc czekałem na jego premierę. W drugim tygodniu września trafił on do PlayStation Store i innych cyfrowych sklepów. Tak samo, jak Komu śmierć malowana, w Dziedzictwo kuźni mogą grać wszyscy posiadacze Kingdom Come: Deliverance II w Złotej Edycji oraz nabywcy Przepustki sezonowej bez ponoszenia dodatkowych kosztów. Wspomniałem wcześniej, iż nowy dodatek powinien spodobać się miłośnikom bardziej scentralizowanej opowieści. W DLC niemal cały czas spędzimy w Kuttenbergu, a więc najbardziej bogatym mieście ze średniowiecznych Czech od Warhorse Studios. O przepychu tym warto wspomnieć z pewnego powodu. Mianowicie miejscem startowym dodatku jest nadgryziona zębem czasu kuźnia – żeby nie powiedzieć wprost: „rudera”.

Zdecydowanie pamięta ona lepsze czasy – jak się okazuje, mające sporo wspólnego z młodością Marcina, ojczyma naszego bohatera. Henryk postanawia przywrócić dawną świetność kuźni, ale do tego będzie potrzebna przychylność gildii kowali. Zanim ją uzyska, będzie musiał dowieść swojego odpowiedniego pochodzenia oraz doświadczenia. To ostatnie udowodnią testy – zarówno teoretyczny, z podstaw rzemiosła, jak i praktyczny. Opisałem na razie zaledwie pierwsze minuty DLC, a cały dodatek zapewnia rozgrywkę na około 15 – 20 godzin, choć tak na dobrą sprawę można w niego grać choćby bez końca. Już tłumaczę, co dokładnie mam na myśli.

Bez wątpienia jedna z najważniejszych możliwości, jakie wiążą się z dodatkiem Dziedzictwo kuźni jest opcja dostosowywania wyglądu placówki i jej okolic oraz wyposażenia. Możemy na przykład zadecydować o rodzaju podłoża za kuźnią, kolorze i rodzaju elewacji, stylu wykończenia dachu, czy meblach w sypialni Henryka. Oczywiście jedną z zalet dodatku jest stałe miejsce do spania dla Heńka. W jego pokoju możemy też z dumą wystawiać na wieszakach i ścianach nasze bronie i pancerze. Niżej możecie zobaczyć, jak wygląda początkowa kuźnia, a jak nieco już ulepszona.

Personalizacja kuźni i przyległości jest dość rozbudowana, aczkolwiek niestety utrzymywana w z góry określonych ramach. Możemy bowiem wybrać jedynie gotowe warianty wizualne – zakładając, iż posiadamy wymaganą ilość groszy oraz poziom prestiżu. Już tłumaczę, o co dokładnie chodzi z tym prestiżem.

Po dołączeniu do kowalskiej gildii tak naprawdę zaczyna się Dziedzictwo kuźni. Będziemy bowiem mogli przyjmować i realizować w nieskończoność zlecenia od postaci niezależnych. Po wykuciu odpowiedniego przedmiotu – od prostych podków dla konia do wielkich mieczy – zyskamy pewną ilość prestiżu wśród gildii kowalskiej. Kolejne poziomy prestiżu odblokowują nam coraz to nowsze warianty wizualne naszej nowej siedziby. Co istotne, wykute bronie możemy sprzedawać, a więc Dziedzictwo kuźni jest świetnym źródłem zarobku dla kowali w Kingdom Come: Deliverance II. Niemniej istotna jest opowieść. Zbierzemy grupę pewnych osób, które wspomogą nas w naszej podróży i choćby naprawimy pewien istotny element jednego z budynków w Kuttenbergu. Postaci napisane i odegrane są świetnie i nie mam co do tego najmniejszego zarzutu. Co istotne, dzięki kuźni możemy po prostu umieścić w specjalnej skrzyni zbędne nam przedmioty, a co jakiś czas odbierzemy od Magdaleny grosze za sprzedaż. Nie znaczy to niestety, iż Dziedzictwo kuźni to idealne DLC.

Łyżka dziegciu

Aby zdobywać prestiż w Dziedzictwie kuźni, należy przede wszystkim wykonywać aktywności kowalskie. Ich różnorodność jest bardzo dobra. Mamy bowiem zarówno pojedynki z wykorzystaniem broni do walki wręcz, ale są też konkursy strzeleckie, wyścigi konne, czy gra w kości ku chwale gildii. Nie brakuje również śledztw (sprowadzają się do odbycia rozmowy i udania się na miejsce wypadku, by odzyskać utracone dobra), czy małych, krótkich zadań fabularnych. Możemy też niekiedy złożyć datek na budowę kościoła w Kuttenbergu, aby zapewnić sobie jednorazowy wzrost punktów prestiżu. Mogłoby się wydawać, iż wszystko jest na swoim miejscu, ale tu właśnie pojawia się niestety łyżka dziegciu. Mianowicie, mamy dostęp do jedynie dwóch aktywności kowalskich na dobę.

Po wykonaniu tych zadań musimy odczekać do następnego dnia, aby wylosowały się kolejne dwa zadania i mieć nadzieję, iż będą nam one odpowiadały. Co dziwne, choćby dotacje na kościół są aktywnością poboczną i nie możemy w dowolnym momencie przeznaczyć środków na rozwój kościoła. Szkoda też, iż nie można zagrać z dowolnym chętnym graczem w kości w imię gildii. Jest to dostępne tylko w specjalnie oznaczonym miejscu jeżeli się nam wylosuje na dany dzień. Wobec tego moim zdaniem najlepiej byłoby przetykać sobie misje z Dziedzictwa kuźni z zadaniami z Komu śmierć malowana i podstawowej gry. Wtedy zaledwie dwa zadania na dzień dla gildii nie byłyby aż tak wielkim problemem.

Nie mogę też nie mieć zarzutów wobec braku polskiego tłumaczenia niektórych elementów tego DLC. choćby niemal tydzień po premierze dodatku wciąż widać część napisów po angielsku. Uważam też, iż dużo lepiej byłoby, gdyby surowce do wykorzystywania w odpowiednich profesjonalnych stanowiskach na terenie kuźni były zawsze dostępne dla nas właśnie w tej kuźni, bez konieczności biegania do skrzyni i wyciągania ich jeżeli zabrakło ich nam w kieszeniach. W moim przekonaniu zdecydowanie wpłynęłoby korzystnie na przyjemność parania się rzemiosłem. Może stanie się tak w jakiejś aktualizacji?

Podsumowanie

Oba dodatki do Kingdom Come: Deliverance II bez wątpienia powinniny znaleźć się w kolekcji każdego miłośnika perypetii Heńka. Wprowadzają one interesujące postaci oraz dobre rozwinięcia mechanik rozgrywki. Są też zaskakująco dobrze wycenione. Za Komu śmierć malowana trzeba zapłacić około 25 złotych, natomiast Dziedzictwo kuźni to wydatek rzędu 60 złotych. Biorąc pod uwagę, iż Dziedzictwo kuźni to dodatek, w który można grać w zasadzie bez końca, jestem pod wrażeniem ustalonych cen na oba DLC. Z niemałą przyjemnością przechodziłem te DLC i już czekam na kolejny dodatek. Rozszerzenia te jeszcze bardziej poprawiają i tak świetną grę i jak dla mnie murowanego kandydata – a oby i laureata – do tytułu gry roku.

Nie ma się co zastanawiać i śmiało można sięgać po oba dodatki. Nie powinniście być zawiedzeni; ja absolutnie nie jestem rozczarowany. Jasne, mają pewne wady. Niemniej jeżeli podobała się Wam podstawowa gra, to na pewno w Waszym guście będą również oba opisywane dodatki. Zwłaszcza jeżeli jeszcze nie przeszliście wszystkich misji „podstawki”.

Idź do oryginalnego materiału