Na konsolach i PC niedawno pojawiło się Discounty. Gra niezależna, która przypomina trochę Stardew Valley.
Myśleliście może kiedyś o tym, żeby prowadzić własny supermarket? Najlepiej w podupadającej mieścinie, żyjąc w przyczepie campingowej, za sąsiadów mając zgraje szczurów i dom, który raczej-na-pewno-jest-radioaktywny? Cóż, Discounty Wam tego wszystkiego dostarczy!
Nowa gra indie ubrana w szaty klasyków z czasów gameboya. Idealna, by wsiąknąć na weekend i postarać się rozwiązać tajemnicę zamkniętego lasu i dobić targu z lokalnymi dostawcami.
Fabuła
Witamy w niewielkim miasteczku Blumkest, pełnym tajemnic i historii. Jako nowy mieszkaniec i na początku odludek, będziemy próbować swoich sił w prowadzeniu sklepu, który pod opiekę oddała nam ciocia. Czy uda nam się dotrzeć do miejscowych tajemnic i serc potencjalnych klientów?

Rozgrywka
Przygodę z Discounty, czyli grą, która jednocześnie jest nazwą prowadzonego sklepu, rozpoczynamy od dosłownie jednego dnia przygotowań. Trafiamy do nowego miasteczka, rozmawiamy z ciocią, której marzy się ekspansja, ale potrzebuje nowej krwi. Wraz z asystentką Grace, która pokaże nam co-gdzie-jak, rzucimy się w wir dość monotonnej pracy w sklepie spożywczym.
Dzień rozpoczynać się będzie od 6 rano, a o 9 klienci będą liczyć na otwarte drzwi sklepu. My musimy zadbać o to, żeby wszystko w sklepie było i trafiło na półki, a dodatkowo to do nas należeć będzie praca na kasie. I tak, zarządzanie dostawami oraz późniejsze rozmowy z lokalnymi dostawcami produktów też będą należeć do naszych obowiązków.
Sklep „zamyka się” o 17, ale klienci mogą spędzić w Discounty jeszcze dodatkową godzinę, stojąc już przy kasie. Każdy klient zostawia za sobą nie tylko pieniądze, ale też ocenę, która uzależniona będzie od doświadczeń w sklepie. Brak produktów czy długa (i powolna) kolejka mocno zniechęcą klientów, których ostateczną bronią będzie wyrzucenie planowanych zakupów do stojącego przy drzwiach kosza na śmieci. Auć.
Od 18 mamy chwilę na posprzątanie sklepu lub uzupełnienie półek, a także na eksplorację miasteczka. Bo nie samym sklepem się tu żyje.
Witajcie w Blumkest
Wspomniałam już o tym, iż miasteczka ma jakieś tajemnice, prawda? Las ogrodzony jest znakami o radioaktywności i unosi się nad nim dziwna zielona mgła. W wielu miejscach znajdziemy też szczury (które realnie nie są chyba aż-tak-dziwne), a także czasem woda w zatoce zmieni się na zieloną. Fuj. Obok naszej przyczepy znajdzie się tajemnicza szopa z dziesiątkami prowadzących do niej kabli, a ciocia opowie nam o partnerze, który z dnia na dzień ją po prostu zostawił. No i o co chodzi z kotem, który może nie do końca jest… kotem?
Do dyspozycji gracza są trzy „mapy” — miasteczko, przystań oraz (później) las, a na gracza czekają zarówno zadanie główne, jak i poboczne misje odkrywane wraz z poznawaniem mieszkańców.
Widać tutaj, iż gra przygotowana jest z myślą o graczach, którzy niekoniecznie będą wczytywać się we wszystkie dialogi i po większości zadań prowadzi nas raczej za rączkę. Sama estetyka gry też z pewnością zachęci młodszą widownię. I pod żadnym pozorem nie jest to problem.
Prosta rozgrywka i „opcjonalna” fabuła to dobre połączenie.
Ze sporą ilością dostępnych postaci będziemy mogli wejść w interakcje i porozmawiać, chociaż opcji dialogowych jest niewiele, więc dość gwałtownie gra serwować nam będzie powtórki. Nie ma tu niestety systemu przyjaźni ani budowania relacji, więc nasze stosunki z mieszkańcami zależeć będą w większości od rozwoju fabuły.
Za ladą Discounty
Po kilku pierwszych dniach, kiedy Grace przestaje nas prowadzić za rączkę, dostajemy sklep pod opiekę i możemy rozwinąć skrzydła jako geniusze handlu.
Wśród dostępnych dla nas narzędzi będzie manager sklepu, gdzie zamówimy towary, a także zobaczymy aktualne wyzwania. Za ich wykonywanie zdobędziemy punkty, które następnie wykorzystamy na ulepszenia. Mogą to być większe kieszenie czy na przykład skaner produktów, ale też nowe produkty, które będziemy mogli zamówić u dostawcy.
Nowe nagrody odblokowują się wraz z postępem historii, podzielone na trzy rozdziały związane z rozbudową Discounty.
To jednak nie jedyne miejsce, które będzie w stanie poprawić nasz sklep. Do dyspozycji będziemy mieć także sklep z antykami, gdzie kupimy dekoracje oraz nowe wzory podłóg czy tapet, a także sklep z narzędziami, gdzie znajdą się sklepowe półki i lodówki.
O ile podłogi czy dekoracje nie będą mieć żadnego wpływu na rozgrywkę czy nastroje klientów, o tyle półki zagrają tu główną rolę. Bo wiecie, nie da się wyłożyć produktów na półki, jeżeli ich nie ma.
Z czasem będziemy w stanie zainwestować więcej, a to w większe półki mieszczące 10 sztuk produktu zamiast 5, a to w przez cały czas niewielką, ale atrakcyjniejszą. Bo wiecie, im ładniejsza półka, tym większa szansa, iż ktoś coś z niej kupi. Podobno!
Atrakcyjność zwiększą też specjalne dekoracje ze sklepu z narzędziami, gdzie każdy typ produktów będzie osobno zdobył premię.
Elementy strategiczne
I tu właśnie przechodzimy do elementów strategicznych Discounty. Bo o ile nie będziemy (niestety) w ogóle mieć wpływu na ceny produktów, wykorzystanie dostępnej nam przestrzeni w jak najlepszy sposób będzie wymagało nie lada wysiłku.
Dotyczyć to będzie zarówno sklepu, jak i jego zaplecza. Znalezienie balansu pomiędzy posiadanymi inwentarzem, a dostępnym miejscem. Upewnienie się, iż mamy wszystko i nie zirytujemy klientów, którzy chyba nosem wyczują, iż coś jest na zapleczu, a nie na półkach, choć to zupełnie nowy produkt. Eh.


Twórcy Discounty starają się uświadomić nas o wpływie naszych akcji na środowisko, zarówno w fabule, jak i interakcjach ze światem. gwałtownie więc nauczymy się recyklingu, a w siateczkę z logo sklepu zbierać będziemy z chodników wyrzucone przez mieszkańców puszki czy butelki. Bo wiecie, nikt nie pomyślał o koszach na śmieci! A miasteczko tak bardzo zmartwione walką o środowisko, nie może samo wyrzucić swoich śmieci. Logiczne.
Dla nas na szczęście będzie to dodatkowe źródło przychodu. jeżeli więc sprzedaż nie idzie Wam za dobrze, a klienci wychodzą ze sklepu bez serduszek w oczach, pomoże nam to chociaż utrzymać się na powierzchni.
Jednak nie bójcie się! Nie da się w tej grze zbankrutować. Wszystko ostatecznie się sprzeda, nie mamy żadnych rachunków, a jedzenie się nie psuje. Może to więc po prostu dłużej potrwać, ale to wszystko.
Wracając jednak do recyklingu i zarządzania miejscem. Coś musimy zrobić z pustymi skrzynkami, prawda? Specjalna maszyna na zapleczu będzie w stanie skondensować trzy puste pudełka tego samego typu (karton lub styropian), umożliwiając nam zaniesienie ich do segregowalnych odpadów. Walka o każde wolne i łatwodostępne miejsce nigdy się nie kończy — choćby jeżeli uda nam się powiększyć sklep, zwiększamy też asortyment.
Linia fabularna
Chociaż pewnie możnaby „utknąć” i grać sobie w Discounty jako po prostu grę o zarządzaniu sklepem, to nie o to tu chodzi. Rozwój sklepu uzależniony jest od fabuły, a zebrane fundusze raczej bezużyteczne. Świetnie, iż możemy kupić kolejny wzór tapety czy kwiatka, ale realnie nie mają one wpływu dosłownie na nic. jeżeli myśleliście, iż stos monet pozwoli nam na wyprowadzenie się z przyczepy — cóż, twórcy nic takiego nie przewidzieli. Więc o ile można, to… no po co?
Przedzieramy się więc przez linie dialogowe, szukamy kolejnych postaci i robimy o co nas poproszą. Odkrywamy powoli intrygę i zagłębiamy się w rodzinne konflikty, stając się później i tak obiektem nagonki. Standardowe małe miasteczko, prawda?
Obok prowadzenia sklepu, prób ekspansji i docierania do prawdy, musimy jeszcze oczyścić swoje imię i powstrzymać bojkot. A tak, w międzyczasie jeszcze starając się oczywiście polepszyć relacje z dostawcami, by odblokować dostęp do nowych towarów.
Powiem Wam, iż czasem braknie nam tej doby. Dobrze więc, iż chociaż niedziele są wolne.
Problemy
Jeśli omówiłam już praktycznie wszystko, co niesie ze sobą Discounty, czas na wyjaśnienie, dlaczego na głównej grafice zobaczyliście dość niski wynik. Przecież gra wygląda świetnie, brzmi fajnie (tak, 8-bitowy soundtrack też tu mamy) i jest w niej sporo do roboty.
No tak. I przez pierwsze dziesięć godzin, może ciut więcej, będziecie się dobrze bawić. Później jednak, zbliżając się do końca fabuły, spotkamy się z wielkim rozczarowaniem, kilogramami frustracji i całkiem sporą ilością bugów.
Wspomniałam Wam na początku o tajemniczej szopie? Cóż. Do końca gry pozostaje ona tajemnicza. Zaginiony małżonek ciotki się nie odnalazł, a kot, który nie jest kotem, jest przez cały czas niewiadomą. Kim jest tajemniczy nieznajomy? O co chodzi z klątwą?
Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. I naprawdę wygląda to tak, jakby gra tworzona była przez bardzo długi czas, aż twórcy sami zapomnieli, o co tu chodziło. A to zniechęca. I choć dotrzecie pewnie do końca, bo rozgrywka w miarę wciąga, to spotkacie się z niesmakiem. Z tak bardzo zmarnowanym potencjałem.
A frustracje? Bo jak się nie irytować, jak przychodzi klient, stoi w jednym miejscu przez 4 godziny, a później wychodzi ze sklepu wkurzony, iż nie kupił wszystkiego, co miał w planach. Albo na zawieszające się UI, przez które musiałam restartować grę (i dzień, bo gra zapisuje się tylko, gdy idziemy spać). Albo (cudowne) możliwości zablokowania się w częściach miasteczka, z których nie da się wyjść. Przydałby się przycisk Unstuck z Moonglow Bay.











Podsumowanie
Discounty to o tyle problematyczny tytuł, iż po spędzeniu 10 godzin mamy wrażenie, iż jest naprawdę super. Vibe gier z Gameboya, z 8-bitową grafiką, ciągle dygającymi postaciami, kanciatą czcionką i muzyką. Postacie są dość urocze, a rozgrywka bezproblemowa. Do czasu jednak.
Mam wrażenie, iż sami twórcy zapomnieli, czego chcieli od tej gry. Że tak skupili się na polerowaniu pierwszej połowy, iż totalnie nie spojrzeli na drugą jej część i końcówkę. Na tak rozczarowujące zakończenie, iż aż głupio. Wybór moralny, który realnie choćby nie jest wyborem i wątpię, iż ktoś zdecydował się w ogóle na pierwszą opcję.
Wiecie, co jeszcze mnie totalnie odpychało? Że w sklepie z narzędziami mamy te całe półki i lodówki. Dosłownie cztery modele w każdej gałęzi. A i tak miały one złe opisy. Że nie aktualizowały się ich „wartości” w sklepie, mówiąc mi iż przepłacam 4x za półkę, która ma takie same statystyki jak ta domyślna. Albo iż Ryż nazwany był Papierem Toaletowym. Czy coś. Nie wiem co QA robiło w tej grze, ale chyba nie przebiło się przez drugi rozdział…
Tyle tajemnic, które mnie najbardziej ciekawiły, wciąż zostało bez odpowiedzi. I nie zapowiada się na to, iż kiedykolwiek je rozwiążemy. Gra nie wystartowała we wczesnym dostępie i raczej nie dostaniemy żadnych aktualizacji z fabułą. A choćby jeśli… to i tak już chyba za późno. Niesmak pozostał i te sprawy.
A szkoda, bo potencjał był naprawdę niezły.
Grę do recenzji dostarczył Xbox.
Discounty od 20 sierpnia dostępne jest na konsolach Xbox, PlayStation i Nintendo Switch, a także na PC. Jest to pierwsza gra Crinkle Cut Games.
PS. Aktualizacja naprawiająca część z moich problemów jest dostępna na PC już od prawie dwóch tygodni. Konsolowcy, jak widać…