Recenzja: Anoxia Station (PC)

9 godzin temu
Zdjęcie: Recenzja: Anoxia Station (PC)


Co powiecie, na strategię turową pełną dość obrzydliwych kreatur, w której zabić nas może także samo otoczenie? Oto Anoxia Station.

By zainteresować się tą grą wystarczyło mi tylko zobaczyć, jak wygląda. A trafiłam na nią parę miesięcy temu, zerkając na twórcę jednego z lepszych tytułów niezależnych, jakie przyszło mi ostatnio recenzować. Mowa tu o stawiającej na narrację grze point and click Loretta. Anoxia Station od pierwszych sekund wyglądała jednak na coś zupełnie innego i już jutro ma swoją premierę, choć na razie tylko na PC.

Fabuła

W Anoxia Station chodzić będzie głównie o wydobywanie surowców. Jako stacje wydobywcze trafiamy pod ziemię, gdzie szukamy złóż ropy, gazu i potrzebnej do przetrwania wody. Nie jest to jednak środowisko specjalnie przyjazne ludziom, ze względu na promieniowanie i temperaturę, a sytuacji nie poprawiają jeszcze wyciągnięte rodem z horroru kreatury!

Czy uda nam się przejść całą misję fabularną i dotrzeć do podziemnych sekretów?

Rozgrywka

Anoxia Station to strategia turowa, w której naszą „turą” będzie doba, a potwory będą miały swoją szansę na ruch o północy. Świat oglądamy z góry na izometrycznej siatce, a wszystko wyprane jest w sumie z kolorów.

Podczas naszej tury możemy zmieniać pozycję naszej stacji (w trybie mobilnym) lub stawiać czy ulepszać budynki. Nie zobaczymy tu typowego w strategiach „fog of war” czy zasięgu budowania, bo mapy są ciasne i odblokowywanie siatki jest jednym z głównych zadań.

Nowoodkryte pola dość często zawierać będą… interesujące rzeczy. O samym ich istnieniu powie nam radar (o ile go włączymy), a ulepszony nakieruje nas również bardziej konkretnie na złoża. Oznaczone poprzecznymi liniami pola mogą kryć w sobie różnej maści niespodzianki. Od złóż ropy czy gazu, przez ruiny czy inne budowle do eksploracji, po wrogie jednostki czy portale do innych poziomów.

Nad wszystkimi naszymi akcjami czuwać będą oczywiście wskaźniki z informacjami o otoczeniu i stanie naszej bazy. Wiecie, nie zbudujemy nowego generatora, jeżeli nie mamy paliwa, a wiertło zawsze potrzebować będzie wolnych ludzi do pracy.

Oprawa audiowizualna

No powiem Wam, iż jest to tak cudownie mroczne! jeżeli lubicie estetykę H. R. Gigera (filmy z serii Obcy) to Anoxia Station trafi w Wasze serca. Rządzić tu będzie czerń, szarości i lekko przebijające się szare-beże. Fascynująca paleta kolorów, prawda? Pojedyncze ikonki tu i tam będą złote, czerwone czy zielonkawe, ale przez cały czas nie psuje to mrocznego klimatu.

Kolorem buchnie nam w oczy dopiero radar, chyba termiczny!

W tle przygrywać nam będzie muzyka, zmieniająca się podczas bardziej intensywnych momentów oraz przy końcówce dnia – przypominając nam, iż zaraz koniec tury!

Strategia

Pierwsze moje podejście, choćby z włączonym samouczkiem, dość gwałtownie skończyło się tragedią. Nie rozumiałam, o co chodzi na samym początku i straciłam sporo „ruchów” klikając po tych samych polach, myśląc iż coś eksploruję. Później nie wymyśliłam, jak otworzyć portal na końcu rundy i trzęsienie ziemi zmiotło moją stację. Ups.

Za drugim razem poszło mi już o wiele lepiej!

W trybie kampanii będziemy eksplorować stałe plansze z masą ciekawych wydarzeń, które powoli zapoznają nas z mechanizmami gry. Każda ukończona plansza pozwoli nam przejść do kolejnej (trudniejszej), pokazując nam pomiędzy nimi ładny ekran z napisem Zwycięstwo. Jest co świętować.

Jak już wspomniałam, martwić się musimy zarówno potworami, czającymi się pod wiertowanymi przez nas skałami, jak i wskaźnikami otoczenia. Zabije nas toksyczne powietrze, wysoka temperatura, promieniowanie o zbyt wysokim stężeniu czy trzęsienie ziemi, które jest naszym ostatecznym kataklizmem, limitującym czas życia na danej planszy.

Potworki będą raczej obrzydliwe. Od wielkich larw, przez robaki, wielkie komary, ćmy czy ciągle buczące roje. Brrrr. Pokonywać je będziemy przez kilka długich rund, korzystając z kilku różnych budynków o wojowniczym potencjale. Wraz z postępem odblokowywać będziemy kolejne, część akcji dostępna też będzie w menu kluczowych postaci.

Sposobów jest więc kilka, na szczęście. A co się dzieje, gdy to robale atakują nas? Potrafią one niszczyć budynki, a jeżeli wywołają pożar, mogą uśmiercić pracujących tam ludzi. Strajcie się więc zawsze mieć wodę w zapasie!

Po ukończeniu gry (i wcześniej też) mamy do dyspozycji jeszcze Szybkie Misje, gdzie wybierzemy głębokość, rozmiar mapy, a także poziom trudności. Dostaniemy jedną planszę z randomowo generowanym głównym zadaniem i licznik do totalnej zagłady. Powodzenia!

Rozwój

Myśleliście, iż może zabrakło tu rozwoju? Nie mogło! W grze pojawi się element ulepszania budynków, a także Laboratorium, które da nam dostęp do drzewka technologicznego. Nie jest ono zbyt obszerne, ale znajduje się tam sporo ciekawych opcji. Nowe typy broni? Świetnie. Możliwość wydobywania gazu? Genialnie. Kolejne wiertła, dodatkowo jeszcze atakujące przeciwników? Idealnie.

Punkty do usprawnień znajdziemy eksplorując mapę, zarówno podczas wykopów, jak i eksploracji odnalezionych budynków. Pokonane kreatury często też dadzą nam Innowacje, czyli losowe ulepszenia. Wśród nich znajdziemy na przykład szansę na zadanie podwójnych obrażeń czy premie zasobów na początku rundy. Jednocześnie takich Innowacji możemy mieć aż 8 i nie mamy nad nimi żadnej władzy. Podejrzycie je natomiast w lewym dolnym rogu ekranu.

Interfejs i sterowanie

To jedyny problem, który napotkałam w grze. Na ekranie dość dużo się dzieje, jasne, ale fakt, iż 90% akcji możemy wykonać jedynie myszką, a klawiatury potrzebować będziemy tylko do przesuwania mapy, trochę mnie zirytował. Próbowałam trochę bardziej skupić się wtedy na klawiaturze, bo część interakcji jesteśmy w stanie wykonać klikając tam, ale i tu interakcje są dość ograniczone. Nie wiem (i nie znalazłam w opcjach) czy jest klawisz, który pozwoli nam gwałtownie zakończyć dzień albo zatrzyma czas — ten pierwszy bardzo by mi się przydał.

I z ręką na sercu, to była moja główna bolączka.

Wrażenia

Chociaż główny wątek w grze nie jest zbyt długi, bo potrzebować będziemy na niego (na najłatwiejszym poziomie) około czterech godzin, to wciąż jest to fajne wyzwanie w ramach Szybkich Misji. W strategiach przecież o to chodzi, o te randomowo generowane mapy i cele. O „łamigłówkę” w rozegraniu tej partii tak, by wygrać. I zdecydowanie jest tu ten element satysfakcji, szczególnie gdy sięgniemy po nie-najłatwiejszą startową postać, czy większą głębokość.

Taka dodatkowa runda to często kolejne ponad godzinne wyzwanie. Świetnie, naprawdę.

Czy chciałabym, żeby w kampanii było więcej? Oczywiście. Chociaż Szybkie Misje są tak samo fajne, jedyną różnicą jest tylko utrata aktualizacji głównej stacji i drzewka naukowego. Co dostajemy jednak w zamian? Dodatkowe budowle, niedostępne podczas kampanii.

Podsumowanie

Mam nadzieję, iż Anoxia Station prędzej czy później pojawi się na konsolach. Nie widzę tu problemu z potencjalną obsługą gry kontrolerem, pomimo tego, iż to strategia. Już seria 8-bit Armies (a później Minecraft Legends) pokazały nam, iż da się przenieść strategię na pada.

Nie zmienia to jednak faktu, iż już na ten moment jest to jeden z moich ulubionych tytułów tego roku, tak jak wcześniej Loretta nie potrafiła wyjść mi z głowy. Historia w grze, choć znikoma, ma świetny klimat. Oprawa graficzna i muzyczna tylko poprawiają ogólne wrażenia.

Za grę odpowiada Yakov Butuzoff, Armeńczyk, z wykształcenia doktor medycyny. To jego trzeci projekt, po Lorecie i DOM RUSALOK. Ten trzeci tytuł koniecznie będzie musiała sprawdzić. Prywatnie mam nadzieję, iż Anoxia Station okaże się niezależnym sukcesem, a twórcy nie odechce się robić gier. Jak na razie jest fantastycznie.

Grę znajdziecie na ten moment tylko na Steamie.

Grę do recenzji dostarczył twórca.

Idź do oryginalnego materiału