Recenzja: Achilles: Survivor (PS5) – samotnie przeciwko hordom

15 godzin temu
Zdjęcie: Recenzja: Achilles: Survivor (PS5) – samotnie przeciwko hordom


Dziś premierę na konsolach ma Achilles: Survivor toruńskiego studia Dark Point Games. Czy szykuje się kolejny hit Polaków w branży gier?

Dark Point Games to jeden z nowych graczy na rynku gier wideo. Ich pierwszą produkcją było wydane w 2023 roku Achilles: Legends Untold. Na kanwie tego RPG akcji twórcy postanowili tym razem stworzyć coś zgoła odmiennego. Achilles: Survivor to przedstawiciel gatunku bullet heaven, w którym automatycznie atakująca postać gracza musi zmierzyć się z hordami przeciwników. Czy nowa propozycja toruńskiego studia jest godna Olimpu? Przekonajmy się.

Hades w natarciu

Cytując stronę tytułową gry:

Po zakończeniu wojny trojańskiej Hades, władca podziemi, wskrzesił Achillesa, aby wykorzystać go w swoich intrygach przeciwko pozostałym bogom. Gdy osiągnął cel, Hades zażądał duszy herosa i zesłał go do Tartaru — mrocznej krainy umarłych. Jednak Achilles, nie przyjmując takiego losu, zbuntował się i uciekł. Uwolnił przy tym wiele dusz, w tym te, które kiedyś poległy od jego miecza. Rozwścieczony Hades wystał hordy potworów i sługusów, przysięgając, iż nie spocznie, dopóki uciekinierzy nie zostaną schwytani.

Warstwa fabularna produkcji czysto nastawionej na rozgrywkę z pewnością nie była dla twórców priorytetem. Widać to choćby w braku jakichkolwiek przerywników filmowych czy szerszej narracji. W przypadku gry z gatunku bullet heaven (pokroju Vampire Survivors) nie jest to jednak nic złego. Projektanci zadbali mimo wszystko o sensowne tło fabularne, które uzasadnia i motywuje gameplay, co warto docenić. Przejdźmy zatem do sedna Survivora – jak w to się gra?

Włócznią i jajem

Jak już wspominałem, Achilles: Survivor to gra, w której postacie atakują automatycznie. Naszym zadaniem będzie zatem umiejętne manewrowanie między zastępami sługusów Hadesa i zarządzanie zasobami zdobywanymi podczas rozgrywek. Do wyboru mamy dwa główne tryby gry: 20-minutowy normalny oraz 10-minutowy turbo. Każdy z nich możemy dodatkowo ustawić na jeden z trzech poziomów trudności, które zmieniają m.in. przyrost doświadczenia oraz zadawane i przyjmowane obrażenia.

W Achillesie przyjdzie nam wcielić się jedną z szeregu postaci inspirowanych grecką mitologią. Mamy zatem tytułowego herosa władającego włócznią, wyposażonego w miecz i tarczę Hektora czy dzierżacego zabójczy płomień Prometeusza. Znajdziemy tu również kilka ciekawostek pokroju chińskiego księcia Ne Zha, wielkiego cyklopa Brontesa czy… koguta znoszącego jaja masakrujące przeciwników losowymi efektami. Różnorodność dostępnych postaci to jeden z największych plusów Survivora – z tak szerokim wachlarzem możliwości na pewno nie grozi nam nuda.

Horda mnie goni!

Formuła samej rozgrywki jest bajecznie prosta: biegamy atakując nadchodzących przeciwników, a zdobyte z nich doświadczenie wymieniamy na ulepszenia postaci oraz oręża. Wygrana jest równoznaczna z przetrwaniem dwudziestu minut, po których przyjdzie nam zawalczyć z bossem lub spełnić inny odgórnie określony warunek. Gra oferuje cztery główne lokacje, każda ze swoimi osobnymi poziomami oraz dodatkowymi wyzwaniami.

Za kompletowanie wyzwań i wygrywanie różnymi klasami postaci zdobędziemy waluty, które wymienimy na stałe ulepszenia w postaci Łask. Dzięki temu każda wyprawa ma sens, co pomaga utrzymać świeżość rozgrywki. Gameplay w Achilles: Survivor był dla mnie piekielnie wciągający. Wiąże się z tym również poziom trudności gry, który jest całkiem wysoki. Sprawia to jednak, iż sukces jest tym bardziej satysfakcjonujący.

Dodatkowej świeżości grze dodaje mechanika konstruowania obiektów, które na różne sposoby wspomogą naszego ocaleńca w walce. Każda struktura wymaga do wytworzenia kamieni, które zdobędziemy w rozlokowanych na mapach kopalniach lub w małych złożach. Każda akcja związana z obiektem na mapie wymaga zatrzymania się w niewielkim okręgu i przetrwania tam aż do skończenia działania struktury. Często zdarzą się zatem sytuacje, w których o krok od śmierci zbudujemy wieżyczkę, która ochroni nas przed nawałnicą wrogów. Trzeba jednak pamiętać, iż większość obiektów ma ograniczoną wytrzymałość – musimy zatem dobrze przemyśleć, gdzie skonstruujemy fortyfikacje ofensywne, a gdzie te skupione na odnawianiu życia lub zasobów.

Dziury, przepaście i pułapki

Technicznie Achilles: Survivor znacznie odbiega od innych gier gatunku, pokroju Vampire Survivors czy Sea of Survivors. Mamy tu bowiem do czynienia z izometryczną grą trójwymiarową, przypominającą w prezentacji Diablo czy Baldur’s Gate. Sprawia to wiele wyzwań na poziomie projektu lokacji – jak zatem poradziło z tym sobie Dark Point Games?

Sama struktura poziomów jest dość osobliwa z uwagi na przeszkody i blokady terenowe, które zmuszą nas do rozmyślnego obierania ścieżek. Zdarza się niestety, iż przez nagromadzenie przeciwników dosyć trudno rozczytać, co dokładnie się dzieje na ekranie, co może prowadzić do zagonienia się w ślepy zaułek. Muszę też wspomnieć o sporadycznych błędach technicznych – najgorszym z nich było blokowanie postaci w zbudowanej strukturze, co gwałtownie skutkuje porażką w nawałnicy ataków, od których nie możemy uciec.

Kiedy dostałem swój egzemplarz recenzencki, wydajność produkcji nie stała na najwyższym poziomie. Gra widocznie działała poniżej 60-ciu klatek na sekundę, co utrudniało i tak trudną już rozgrywkę. Kilka dni temu na serwery trafiła jednak aktualizacja, która kompletnie wyeliminowała powyższy problem. To kolejny punkt dla twórców, którzy bardzo mocno zaangażowani są w odzew społeczności. Wskazują na to również dodatkowe opcje w postaci zwiększenia tempa rozgrywki do aż 200% oraz możliwość celowania atakami, które typowo pojawiają się przed bohaterem. Do naszej dyspozycji jest też kodeks, który pozwoli doczytać więcej na temat niemal każdego aspektu gry.

Pochwalić należy również efekty dźwiękowe, które są niezwykle satysfakcjonujące. Na PlayStation 5 towarzyszą im świetne wibracje z kontrolera – każdy atak poczujemy na własnej skórze. Szkoda jedynie, iż twórcy nie zdecydowali się na większą różnorodność utworów przygrywających siekaniu hord Hadesa. Jeden zapętlający się utwór, jakkolwiek dobry by nie był, zaczyna być męczący po kilku godzinach grania. A po kilkunastu natomiast, jest już zwyczajnie nieznośny.

Początek legendy

Achilles: Survivor to produkcja, która niesamowicie mnie zaskoczyła. Po średnio odebranym Achilles: Legends Untold spodziewałem się kolejnego kompetentnego średniaka młodego studia. Dark Point Games pokazało jednak, iż potrafi słuchać społeczności i na bazie poprzednika stworzyło grę, która moim zdaniem jest pozycją obowiązkową dla wszystkich fana gatunku. Przystępna cena premierowa na poziomie trzydziestu złotych sprawia, iż aż trudno mi gniewać się tu na jakiekolwiek niedociągnięcia. Jest to naprawdę znakomity tytuł, w którym na spokojnie spędzę jeszcze dziesiątki godzin.

Dziękujemy Dark Point Games za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego gry.
Idź do oryginalnego materiału