
Pokemon GO Fest 2025 Paris to wydarzenie, na które do stolicy Francji ściągali fani z całego świata. Pierwszy raz brałem udział takiej imprezie. Spodziewałem się całkiem wiele, ale moje oczekiwania i tak zostały przebite.
Przedstawicielka Pokémon GO zdradziła mi z dumą: mamy dopiero drugi z trzech dni imprezy, a gracze już kupili więcej biletów niż w zeszłym roku, na Go Fest w Madrycie. Tegoroczna odsłona imprezy w Paryżu przebiła europejskie rekordy wydarzeń na żywo z Pokemonami, chociaż za jednodniowy bilet trzeba zapłacić 27 euro.
Chętnych nie brakowało. W ciągu trzech dni imprezy Pokemon GO Fest 2025 Paris, w parku Parc de Sceaux pojawiło się kilkadziesiąt tysięcy (!) trenerów z całego świata. Na polach francuskiego parku miejskiego spotkałem nie tylko Francuzów, ale też Polaków, obywateli Stanów, Niemców, Brytyjczyków, Hiszpanów czy Japończyków. Wszyscy z telefonami w rękach, polujący na poksy.
Pokemon GO Fest 2025 Paris było jednak czymś znacznie więcej niż tylko okazją do złapania kilku unikalnych stworków. Chciałbym wam to pokazać w oparciu o siedem punktów, dzięki którym zapamiętam imprezę w Paryżu na wiele, wiele lat:
1. To nie żadna zamknięta, elitarna impreza. GO Fest jest wielkim piknikiem dla wszystkich chętnego



Kupując cyfrowy bilet za 27 euro, gracz odblokowuje unikalny gameplay w grze na telefonie, w obrębie małego zielonego terenu na południu Paryża. Ale hej, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wpaść do Parc de Sceaux na spacer i zobaczyć wszystkie atrakcje przygotowane przed twórców Pokemon GO, nie płacąc ani grosza.
Wejście do Parc de Sceaux nie było w żaden sposób ograniczane. Ochrona przy każdym z kilku wejść sprawdzała jedynie, co masz w plecaku albo torbie, ale na tym formalności się kończą. Możesz wnosić własne jedzenie, własne picie, przyjść z kocem i po prostu rozłożyć się na trawie, oglądając dziesiątki trenerów w akcji.
Podczas Pokemon GO Fest 2025 Paris między trenerami biegali aktywni fizycznie Paryżanie. Widziałem też piknikujące rodziny, często w modelu hybrydowym: rodzice odpoczywali, dzieci grały w Pokemon GO. Świetnie jest to, iż w takich sytuacjach nie wszyscy musieli kupować bilety, a jedynie osoba chcąca łapać stworki. Dlatego impreza nabrała przyjemnego piknikowego charakteru, bez grama elitaryzmu.
2. Paryski vibe. Twórcy Pokemon GO świetnie wykorzystali scenerię Parc de Sceaux.



Park miejski na południu Paryża jest nasączony unikalną francuską architekturą oraz urbanistyką. Na czele z charakterystyczną filozofią widoczną także w niektórych polskich miastach (Katowice!), zgodnie z którą zamiast centralnych placów oraz rynków buduje się długie bulwary, zakończone charakterystycznymi budynkami. Parc de Sceaux jest tego najlepszym przykładem, z długą ścieżką z widokiem na château de Sceaux.
Dzięki rozciągniętemu bulwarowi impreza nabrała spacerowego, usystematyzowanego charakteru. Trenerzy mieli do przejścia odcinek o długości około 5 km, a organizatorzy podzielili ten dystans na cztery strefy tematyczne. Podczas takiego spaceru gracze mijali nie tylko piękne château de Sceaux, ale też ogrody z fontannami, kanał wodny oraz leśne ścieżki dające wytchnienie od 30-stopniowych upałów. Organizatorzy wyciągnęli wnioski po zeszłorocznej saunie w Madrycie, stawiając więcej namiotów oraz stacji z wodą pitną.
3. Oczywiście nie mogło zabraknąć atrakcji przypominających o tym, iż wchodzisz do świata Pokemonów.







Gigantyczny, kilkumetrowy Pikachu od razu rzucał się w oczy. Słońce czy deszcz, wokół niego zawsze gromadziły się tłumy. W Parc de Sceaux pojawiły się też elementy nawiązujące do czterech stref tematycznych. W zonie Sunken Treasure widziałem wrak pirackiego statku, z kolei na Mighty Fields pojawiła się zamkowa brama. Tego typu detale sprawiały, iż doświadczenie było czymś znacznie więcej niż tylko grupową rozgrywką z nosem w telefonie.
Twórcy przywieźli do Paryża pełnowymiarowe figury liderów trzech wybieralnych frakcji, a także kostiumy czterech pokemonów, z którymi można było sobie zrobić zdjęcie. Zobaczyłem też replikę gyma w skali jeden do jednego, z ekranami wyświetlającymi frakcyjną przynależność. Nie zabrakło też drobniejszych akcentów, jak ścianki fotograficzne, ścieżki z galerią tapet czy stacje ładowania przypominające PokeStopy. Warto dodać, iż z kablami o każdej końcówce: USB-C, Lightning oraz zapomnianym już microUSB.
Moje serce kupiło to, jak świetnie wkomponowali się w klimat strażnicy patrolujący Parc de Sceaux. Jeździli na przepięknych, majestatycznych koniach, idealnie pasujących do oprawy strefy Mighty Fields. Strażnicy z chęcią pozowali do zdjęć oraz ściągali tłumy trenerów. Ewidentnie powinni dostać bonus od organizatorów.
4. Dla mnie wielką atrakcją było oglądanie samych trenerów. W różnym wieku, z niesamowitymi akcesoriami.



Pierwsze, co uderzyło mnie na Pokemon GO Fest 2025 Paris, to przedział wiekowy uczestników. Stworki łapały zarówno kilkoletnie dzieci, jak i doświadczeni seniorzy. Często były to całe rodzicy trenerów, od wnuczek po babcie. Kapitalny widok, aż się człowiekowi cieplej robiło na sercu. Zdecydowana większość trenerów była w przedziale 20 – 40 lat. Potwierdza to znane powiedzenie: dzieciaki grają w Call of Duty, dorośli grają w Pokemony.
Jako entuzjasta technologii, uwielbiałem oglądać w akcji doświadczonych trenerów. Takich ze specjalistycznym sprzętem, jak uchwyty nadgarstkowe do mocowania telefonu albo nakładki pomagające rzucać Pokeballami. Pełna profeska. Bardzo wiele osób grało też w Pokemon GO na składanych telefonach z podwójnymi ekranami, na dwa konta jednocześnie. To się nazywa oddanie.
Nie zabrakło także osób przebierających się za postaci z gier oraz anime. Zespół R zdecydowanie miał największą reprezentację. Jednak moje serce skradł trener z wielkim głośnikiem noszonym na plecach, z którego nieustannie puszczał główny motyw bajki Pokemon. Absolutne 10 na 10.
5. Rozgrywka została sensownie zaprojektowana. Zawsze było coś do zrobienia, a nagroda to unikat w skali uniwersum.



Parc de Sceaux uginał się od stworków, raidów oraz zadań dostępnych wyłącznie tutaj. Twórcy zaproponowali pętlę rozgrywki opartą o naprzemienne łapanie pokemonów z dużą szansę na wariant shiny, odhaczanie misji z menu oraz wspólne rajdy. Zawsze z maksymalną liczbą uczestników, trwające po kilkadziesiąt sekund. Aż szkoda było bossów, padali jak muchy.
Dzięki podziałowi na cztery strefy tematyczne, z oddzielnymi stworkami oraz zadaniami dla każdej, spacer faktycznie miał sens. Gracze przemieszczali się między obszarami, wyraźnie zarysowanymi zarówno barwnymi proporcami w realu, jak i kolorami w samej grze. Modułową rozgrywkę spajało główne zadanie, z nagrodą w postaci mitycznego pokemona Volcaniona. Volcanion to na ten moment jedyny stworek o typie woda/ogień w całym uniwersum poksów.
Do tego w trakcie Pokemon GO Fest 2025 Paris gracze mogli zdobyć regionalne pokemony, na czele z meksykańskim Hawluchą, a także zamienić stworki Zacian oraz Zamazenta w unikalne formy bojowe. Do tego dochodzi debiut kilku wariantów shiny oraz unikalnych strojów. Kolekcjonerzy mieli więc pełne ręce roboty.
6. W strefie PvP bywało intensywnie. Pierwszy raz widziałem tak zorganizowane pojedynki trenerów.



Jednym z często pomijanych aspektów Pokemon GO jest tryb PvP. W Paryżu na własne oczy zobaczyłem, jak możliwość pojedynkowania jest doceniana przez weteranów. Gracze stawali naprzeciw siebie na specjalnych matach, prowadząc pojedynki pod okiem organizatorów. Uczestnicy mogli liczyć na pamiątkowe nagrody, a także zweryfikować przekonanie o własnej potędze.
Dla wielu trenerów postawienie stopy w strefie PvP było gorzką lekcją, podobnie jak lata temu była ona gorzka dla bohatera bajki Pokemon. Okazywało się bowiem, iż wcale nie są the very best. Słyszałem, jak na polach Parc de Sceaux gracze byli w szoku, gdy ich topowe stworki praktycznie nie zadawały obrażeń poksom rywali. Mimo tego dominował tutaj śmiech. Widać było, iż możliwość zobaczenia rywala twarzą w twarz to dla wielu spora atrakcja.
7. 5G działające (niemal) wzorowo. Koncerty i wydarzenia masowe zawsze powinny mieć coś takiego.


Organizatorzy Pokemon GO Fest 2025 Paris postawili w Parc de Sceaux dwie ogrodzone przenośne stacje nadawcze, po cztery maszty każda. Dzięki temu kilkadziesiąt tysięcy osób mogło jednocześnie pozostawać w zasięgu sieci komórkowej, a także komfortowo grać w Pokemon GO bez wyraźnych spadków transferu. Podczas mojego pobytu w parku gra działała idealnie. Dwa razy przestawały się pojawiać nowe stworki, ale odpalenie aplikacji od nowa zawsze rozwiązywało problem.
Ależ bym chciał, aby podczas koncertów oraz dużych wydarzeń kulturalnych stosowano podobne rozwiązania. Nie oczekuję, iż w trakcie występu Rammsteina na Stadionie Śląskim będę miał łączność ze światem. Inna skala, inne natężenie osób w jednym miejscu. Za to w trakcie mniejszych imprez, jak juwenalia albo dni miasta, takie rozwiązanie pozwalałoby zachować kontakt z najbliższymi w tłumie.
Więcej o Pokemon GO na Spider’s Web:
- Wróciłam do Pokemon GO po ponad 5 latach. Mam mieszane uczucia
- Pokemon Go sprzedane. Gracze są przerażeni w czyje ręce wpadł Pikachu
- Zmasakrowali nam awatary w Pokémon Go. Powrót do gry może boleć
——
Warto dodać, iż 28-29 czerwca odbędzie się Pokemon GO Fest Global – biletowany wariant wydarzenia dla trenerów na całym świecie, w którym także można zdobyć mistycznego Volcanona.