Czasami są takie produkcje, które z miejsca zdobywają naszą uwagę. Takim tytułem dla mnie jest No More Heroes od awangardowego twórcy o pseudonimie Suda 51. Możecie go kojarzyć z takich produkcji jak Killer 7, Lollipop Chainsaw czy Shadow of the Damned. Jednak to NMH skradło moje serce najbardziej. Niestety trzecia odsłona, na którą przyszło nam czekać 11 lat to najgorsze zakończenie historii Travisa Touchdowna, jakie mogliśmy otrzymać.
Spis Treści
- Fabuła
- Pętla rozgrywki
- Niekonsekwencja twórcza
- Optymalizacyjny potworek
- Podsumowanie
Fabuła
NMH to sequel z krwi i kości. Znajomość poprzedniczek jest wymagana, aby w pełni zrozumieć wszystkie nawiązania i żarty, no i twórczość Takeshiego Miike, znajomość latynoskiego wrestlingu, filmów o Rockym, mechów i studia Ghibli. Brzmi to dziwnie, ale No More Heroes właśnie takie jest. To świat gdzie świetlne katany kupujemy na aukcjach internetowych, jeździmy przerośniętymi motocyklami, a najazd kosmitów to taka zwykła środa. Skoro już znamy konwencje, to teraz opowiem wam co się tam dzieje
Kibel w No More Heroes 3 to bardzo istotny bohater i miejsce zapisu gryTravis siedzi sobie w swoim pokoju w motelu, gdy kosmici przylatują na ziemię na rozkaz lorda FU, niszczą jego miasto o uroczej nazwie Santa Destroy, więc Travis — w stylu Kapitana Bomby — idzie zrobić porządek i uratować ziemię. W tym celu musi zostać numerem jeden w międzygalaktycznym rankingu zabójców, na którego czele stoi właśnie wspomniany FU.
Historia to w zasadzie pretekst do rzucania kolejnych żartów i bawienia się światem przedstawionym. Liczne są tu nawiązania do popkultury i w zasadzie nie mogłem przestać grać, zastanawiając się, w czym jeszcze twórcy mnie zaskoczą, a łamanie czwartej ściany jest tutaj na porządku dziennym.
Pętla rozgrywki
Od pierwszej części mamy tutaj prosty schemat, który nie za bardzo się zmienia. W trzeciej odsłonie przedstawia się on następująco. Jeździmy po pustym i brzydkim mieście, szukając misji kwalifikacyjnych. Musimy zebrać pieniądze na walkę, w tym celu podejmujemy się dziwnych zadań godnych studenta: zbierania śmieci, koszenia trawników czy też odpierania ataku przerośniętych krokodyli z wielkiego działa.
Potem przychodzi czas na walkę z bossem i są to najlepsze momenty gry. Szefowie są wystrzeleni w kosmos i każda walka to małe dzieło sztuki. Jedna z nich np. odbywa się w systemie turowym, bo przeciwnik stwierdza, iż nie lubi gier akcji, innego pokonujemy, grając z nim w gorące krzesła. Mamy choćby całą mapę, która ma wyśmiewać Call of Duty. Niestety pomimo świetnych pomysłów, całość nudzi się dość szybko, a dodatkowe zadania stają się smutną koniecznością, a nie przyjemnością.
Travis dość luzacko podchodzi do swoich obowiązkówNiekonsekwencja twórcza
Tytuł pierwotnie ukazał się na Nintendo Switch i niestety to widać. Puste lokacje, miasto przypominające wymarłą makietę, drewniany model jazdy i niewidzialne ściany. Wszystko to sprawia, iż eksploracja to najgorszy element gry.
Jednak kiedy przychodzi do walki, to produkcja staje się mega miodnym i kompetentnym slasherem. Ataki szybkie i silne, uniki, bloki, chwyty i specjalne zdolności, a choćby powraca znany z poprzednich odsłon jednoręki bandyta, który daje nam specjalne bonusy w walce.
Wygląda to trochę tak, jakby gra była swoistym potworem Frankensteina zszytym z dwóch odrębnych elementów. Co jeszcze bardziej dziwi, w pierwszym No More Heroes mieliśmy już eksplorację i była ona na tyle źle zrobiona, iż w drugiej odsłonie z niej zrezygnowano. Przez co NMH 3 to bardziej NMH 1.5, pomijające rozwiązania z genialnej dwójki.
Model walki jest świetny i bardzo satysfakcjonujący.Optymalizacyjny potworek
O ile muzyka buduje klimat i jest mieszanką różnych stylów, o tyle grafika jest zwyczajnie brzydka. Nie pomaga tutaj choćby stylizowana oprawa. Dodatkowo gra ma problemu z utrzymaniem odpowiedniej liczby klatek na sekundę, które potrafią skakać jak nastolatek po energetykach. Wybija to z rytmu i tak naprawdę nie wiadomo od czego to zależy. W połączeniu ze słabą warstwą wideo uznaje, iż to zwykłe lenistwo twórców.
Podsumowanie
Cały czas narzekam, ale nie mogę powiedzieć, iż moje doświadczenie było aż tak tragiczne. Jestem fanem serii i trochę wiedziałem na co się piszę. jeżeli tak jak ja uwielbiacie dwie poprzednie odsłony, to będziecie się dobrze bawić. Całej reszcie polecam zacząć od pierwszej odsłony. No More Heroes 3 to produkcja tylko dla zagorzałych fanów.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse.

5 dni temu
















