Wiele tytułów przykuwa moją uwagę swoimi zwiastunami. kilka z nich jednak zapada mi w pamięci na tyle, bym rok czy dwa później o nich pamiętał. Do tej grupy nie należy Arc Raiders. Odkąd ujrzałem pierwszy trailer, wiedziałem, iż będę śledził losy tej produkcji z niecierpliwością. Gdy ogłoszono datę premiery – 30 października 2025 – niemal podskoczyłem z radości. Niedługo później udostępniono na weekend otwartą betę i cóż… przekonała mnie ona, iż warto było czekać.
Arc Raiders – czym to jest?
Arc Raiders to extraction shooter. To o tyle specyficzny gatunek, iż z jednej strony jest w nim całkiem sporo głośnych tytułów (Escape from Tarkov, Hunt: Showdown, tryb DMZ z Call of Duty, Grayzone Warfare czy Delta Force), ale żaden z nich nie przebił się na stałe do mainstreamu. Co jakiś czas pojawiają się kolejne gry usiłujące uszczknąć dla siebie kawałek tego tortu, ale mało które odnoszą spektakularny sukces. W końcu specyfika gatunku wymaga od graczy dużej dedykacji, ale też i potencjalnie oferuje dużą dozę frustracji. To jeden z niewielu rodzajów zabawy, w której porażka ma poważniejsze konsekwencje. Po testach Arc Raiders uważam, iż jeżeli jakaś gra może odnieść sukces na tym polu, to właśnie ona. Choć może to po prostu gra, która odhacza wszystko, co kocham w tego typu rozgrywce.
Mamy tutaj interesujący setting – postapo z elementami science fiction, coś jakby połączenie Mad Maxa i Horizon Zero Dawn. Ludzkość zepchnięto pod ziemię, a na powierzchni królują maszyny, które przemierzają ziemię wzdłuż i wszerz, zbierając pozostałe jeszcze surowce i materiały. Tylko nieliczni śmiałkowie – tytułowi Arc Raiders – mają tyle odwagi, żeby udać się poza bezpieczne tunele w poszukiwaniu czegokolwiek, co pomoże ludzkości przetrwać. Każda śrubka czy kawałek szmatki są na wagę złota, o bardziej złożonej technologii już nie wspominając. Jednak każdy, kto wyrusza na łowy, musi zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństw, których jest naprawdę mnóstwo. Poza maszynami są przecież jeszcze inni ludzie, często o wiele groźniejsi od nich, bo bardziej nieprzewidywalni.
Miłość od pierwszego zagrania?

Tak jest, rozgrywka tutaj należy do rodzaju Player vs Player vs Environment. Część przeciwników jest sterowanych przez SI, a część to inni gracze, mający podobny cel do nas. Sprawia to, iż każde wyjście w teren może być wyjątkowe i niepowtarzalne. Maszyn możemy unikać, ale możemy z nimi walczyć, następnie wydzierając z wraków wartościowe elementy. Ludzcy gracze nie muszą być do nas wrogo nastawieni, jednak pokusa szybkiego zdobycia wartościowych fantów zwykle przeważa. Dlatego gameplay jest pełen napięcia. Nigdy nie wiadomo, co czyha za rogiem. Każdy nieznajomy odgłos podnosi tętno, a przed wejściem do kolejnego pomieszczenia pojawia się dylemat i wahanie, czy ryzyko jest tego warte. Sprawia to, iż gra naprawdę wciąga. Jednocześnie mechanicznie także jest bardzo dobrze, strzelanie i poruszanie się jest przyjemne, walki emocjonujące, a animacje potrafią cieszyć oko. Dodatkowo gra umożliwia dobieranie się w drużyny, co na pewno jeszcze bardziej zwiększa frajdę, choć sam w trakcie testów nie mogłem tego sprawdzić.
Dodatkowo gra wygląda całkiem ładnie i działa nieźle choćby na średnim sprzęcie. U mnie, przy Radeonie RX5600XT w rozdzielczości 1440p z drobną pomocą FSR przy średnich detalach utrzymywała stabilne 60 klatek. W takich warunkach tytuł potrafił zachwycić widokami, lokacjami czy ogólnie klimatem postapokaliptycznego świata. Dźwiękowo też trzyma wysoki poziom i warto grać na słuchawkach, aby docenić wszystkie efekty, co dodatkowo pomoże nam przetrwać w trakcie zabawy. Ogólnie gra ma mocno specyficzny klimat, który ciężko mi jasno określić. Znajduję tutaj elementy, które kojarzą mi się z serią Remnant, jak np. nieco improwizowana broń palna, ale także wspomniane wyżej Horizon Zero Dawn. Ogółem poruszamy się albo po dziczy, albo dawno opuszczonych siedliskach ludzi. Mechaniczni przeciwnicy także występują w wielu rodzajach i rozmiarach, a ci więksi będą wymagali sprawnej koordynacji grupy graczy. Co więcej, zrujnowane zabudowania, które częściowo zdążyły już zostać przejęte przez naturę, przywodziły na myśl atmosferę z The Last of Us. Duch wczesnego postapo jest tutaj naprawdę silny!
Arc Raiders okiem Czesia:

Extraction shootery to zupełnie nie moja bajka. Do tej pory grałem w jednego i jakoś nie mogłem się do gatunku przekonać. Arc Raiders jednak zachęcił mnie do siebie przede wszystkim klimatem. Połączenie postapokaliptycznego świata trochę przypominającego ten z Mad Maxa z armią polujących na ludzi robotów jakoś do mnie trafiło. przez cały czas jednak byłem trochę sceptycznie nastawiony i nie do końca miałem ochotę wydawać kasę na grę. Na szczęście twórcy udostępnili otartą betę, w którą wskoczyłem jak dzik w żołędzie.
W sumie na szabrowaniu i ukrywaniu przed przeciwnikami spędziłem jakieś 8 godzin. Udało mi się choćby pograć z innymi, co znacznie uprzyjemniło doświadczenie. Muszę powiedzieć, iż dawno nie czułem takiego przypływu adrenaliny. Każdy odgłos, wejście do budynku czy próba otworzenia pojemnika, wywoływały u mnie uczucie ekscytacji. Co chwila zadawałem sobie pytanie, czy brnąć dalej, czy lepiej już wrócić do bezpiecznego podziemia. Po prostu cały czas siedziałem jak na szpilkach.
Zresztą nie tylko sama rozgrywka przypadła mi do gustu. Cała otoczka też stoi na wysokim poziomie. Graficznie jest ładnie. Na PlayStation 5 nie natknąłem się na żadne babole, a i płynność była zadowalająca. Interfejs jest czytelny. Pomimo używania pada, nie miąłem probelu z poruszeniem się ani po menu, ani po ekwipunku. Podoba mi się również sposób prowadzenia niewielkiej fabuły, w której każde kolejne zadanie podpowiada, gdzie warto się wybrać oraz w jaki sposób dostać się do niektórych przedmiotów. Na plus zaliczam też brak prowadzenia za rękę. Nie znajdziecie tu żadnych znaczników czy pasków zdrowia przeciwników.

Niestety testy trwały tylko przez weekend (17 – 19 października). Gdy wstałem rano w poniedziałek, naprawdę żałowałem, iż nie będę mól na razie wrócić do zrujnowanego świata Arc Raiders. Podsumowując, produkcja naprawdę mnie kupiła i jest spora szansa, iż odwdzięczę się jej tym samym w dzień premiery.
Podsumowanie
Beta udostępniła kilka treści, ale wystarczająco, żeby mnie zachęcić. Gameplay jest przyjemny, a klimat gry potrafi wciągnąć mocniej, niż niejedno bagno. Oczywiście nie jest to rozgrywka dla wszystkich, ale poszukiwacze adrenaliny powinni przynajmniej zainteresować się Arc Raiders. Przy odrobinie szczęścia tytułowi uda się zamieszać na rynku i prywatnie bardzo życzę mu, żeby przebił się do szerszej publiki. Wygląda na to, iż gra będzie warta tych 155 złotych (na Steamie) i sam na pewno zamierzam dać jej szansę.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse.

1 tydzień temu















